niedziela, 11 stycznia 2015

Początek



   Jestem skażona. Jak każdy kto zawitał choć na trochę w te strony. Skażona prostotą, pięknem i spokojem.
    Kiedyś myślałam, że to mój skrzywiony subiektywny odbiór ówczesnej rzeczywistości. Pola, łąki, lasy, strumienie, rzeka... Teraz wiem, że Życiny zapadały w pamięć każdemu kto tam zawitał i pozostawały na długie lata. Skaza, która naznacza cię wizją ideału. Już wiem, że to moje Shangri La.
Życiny
    To miejsce mnie ukształtowało. Całą moją miłość do ziemi, zwierząt i w końcu do ludzi.
Wieś tak zwana "zabita dechami" bo nie dość, że w województwie kieleckim, synonimie zacofania, ciemnoty to naprawdę zabita deskami. Murowańców prawie nie było, za to mnóstwo strzech krytych słomą.
    Jechało się tam z Sandomierza, mimo niewielkiego dystansu 72 km, prawie pół dnia. Czasem jedna, czasem dwie przesiadki z zatłoczonego autobusu w autobus. Droga jawiła mi się - wtedy dziecku - jako długa męcząca przygoda.
    Wyruszaliśmy z Mamą obładowaną bagażami, kanapkami, termosami i poduszkami na podróż. Ale za to na jej końcu czekała mnie najpiękniejsza nagroda. Już kiedy docieraliśmy do Rakowa, moja radość gwałtownie rosła i cała zaczynałam płonąć z niecierpliwości. Czasami tu kończyła się podróż i dalsze 3 km trzeba było pokonać pieszo przez las. Idąc odtwarzałam sobie w głowie obrazy z ostatniego pobytu. Coraz bardziej wtapiając się w to miejsce, stając się jego częścią. Zapach sosen na piaszczystej ziemi, ściółka pod stopami, głosy ptaków, to wszystko, mimo że miałam na wyciągnięcie ręki, budziło niezwykłe tęsknoty i okrywało mnie melancholią. Jakby mało mi było tych ptaków, drzew, wiatru w koronach sosen, mrówek między źdźbłami traw czy wilgi smętnie wołającej na deszcz. Chciałam być bardziej,czuć mocniej.
    Czasami udawało nam się dojechać do samej wsi. Wtedy czym prędzej wyskakiwałam z autobusu, żeby pierwsza zobaczyć i rozpoznać wiejską szkołę przy skrzyżowaniu. I wtedy w tym właśnie momencie rozpoczynały się wakacje a w moją duszę wstępował spokój, że oto w końcu jestem na swoim miejscu.

5 komentarzy:

  1. Martusiu pięknie, trochę kojarzy mi się ten opis z miejscem, które znałam ale które było zupełnie gdzie indziej... choć być może w podobnym miejscu w pamięci.
    Ściskam mocno - powodzenia i... wytrwałości :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Gosiu,kraina dzieciństwa zawsze jest najpiękniejsza :)

      Usuń
  2. Ogromnie się cieszę, że zdobyłaś się wreszcie na publiczne pisanie gdyż czytać Ciebie to przyjemność bezcenna. I te wiersze....
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki serdeczne, Tobie również powodzenia i mnóstwa wspaniałych biżuteryjkowych pomysłów:)

      Usuń
  3. Czytam i czytam. Przestać nie mogę zwłaszcza, że to moje okolice. Pieknie napisane! Czeakam na wiecej!

    OdpowiedzUsuń