Kiedy byłam mała,
budowałam domki w pudełkach po butach. Wszystko tam było. Drzwi wycięte w
bocznej ścianie i okna z firankami ze szmatek. Łóżko z pudełka po zapałkach,
stoliki ze szpulek po niciach i lampy z zakrętek od tubek kremów. Szafy robiłam
z pudełek po ciastkach. Mozolnie wycinałam drzwiczki aby otwierały się
naprawdę. Dywaniki plotłam ze ścinków, gęsto zalegających pokój, kiedy Mama
szyła. Tylko dachu nie było, żeby można było w każdej chwili zajrzeć. I nie umieszczałam tam nikogo. Ani lalka ani
miś nie miał tam wstępu. To był domek dla mnie.
Potem wyjeżdżałam na wieś do
Dziadków i zapominałam o domkach. Miałam Dom, miałam zwierzęta i ludzi, pola i łąki i rzekę. Miałam wszystko.
Też takie domki robiłam... jakież to było kreatywne - aż mi się gęba śmieje... No i "widoczki"!
OdpowiedzUsuńTo podobnie kreatywne byłyśmy...czyżby nam zostało?
OdpowiedzUsuńJak nie jak tak ;-)
OdpowiedzUsuń