niedziela, 13 marca 2016

Niepamięć

Czasami życie zaskakuje. Podsuwa nam obrazy, które wydawać się mogło, nie istniały w naszej głowie.
Kiedy odchodzą od nas ludzie, nie rozpływają się w niebycie. Znikają tylko z horyzontu naszych zdarzeń. Unoszą ze sobą cząstkę nas, zapisaną w zwojach pamięci, jak sen niewyraźny. A jednak odchodzą z przeświadczeniem realności minionych zdarzeń. Chociaż dawno minęły wspólne dni, gdzieś w zakamarkach ich myśli, tkwią okruchy chwil. Wspólnych chwil. Zabawy, śmiechy, obraz twarzy zatrzymany w kadrze czasu. Wywołują uczucia szczególne, przypisane danym momentom. I chociaż w nas zagubił się ów incydent, został zepchnięty w niedostępną głębię lub zgoła wcale nie zaistniał, gdzieś jest. Pozostał jak odcisk na karcie minionych dni.
A potem jeden telefon, jedna rozmowa i wracają do Ciebie chwile niezwykłe. I nagle czujesz się jakbyś w trakcie sprzątania pokoju odnalazł dawno zagubiony drobiazg. Sięgasz po niego. Przyglądasz się w zdziwieniu. Pytasz siebie - co to jest ?
Badasz palcami, przesuwając po powierzchni zdarzeń w poszukiwaniu znajomego wzoru. I powoli powracają migawki, które sklejasz w obraz dawno nie widziany.

Rozmawiałam z Lidką.
- A pamiętasz jak kiedyś przyjechała do Ciebie do Życin, koleżanka z Sandomierza ? Tylko  nie pamiętam jej imienia - zapytała.
- No tak, pamiętam, Aśka - jeszcze dzisiaj uśmiecham się na wspomnienie tamtych dni.
- A pamiętasz jak pływałyśmy na materacu po rzece, we trzy ?
No i masz ! Tego już nie pamiętam. Rozkładam  w myślach bezradnie ręce próbując przywołać wspomnienia. Ale słucham chciwie bo już nie raz przekonałam się, że Lidka podsuwała mi zapomniane obrazy wspólnych zabaw czy przygód.
- Nie pamiętam - ni to stwierdzam ni pytam
- No tak ! Na materacu - podkreśla z mocą Lidka
- Naprawdę ? - pytam powściągliwie, czując zupełną pustkę w głowie  i czekam na ciąg dalszy.
- No wiesz, płynęłyśmy tym materacem we trzy po rzece, cały czas gadając i nie patrząc gdzie nas niesie. Pamiętasz ?
- Nniee - niepewność w moim głosie mówi sama za siebie. Choć potrafię sobie wyobrazić taką scenę i wydaje mi się całkiem prawdopodobna. Zabawy na rzece to był stały element tamtych dni.
- Aż w końcu zniosło nas w tą głęboką część rzeki przy stawidłach - ciągnie - Wiesz, tam gdzie woda była naprawdę głęboka i gdzie chłopcy(ze wsi) lubili przychodzić w wolnych chwilach, żeby poskakać z brzegu. A tam było naprawdę niebezpiecznie. I wtedy, zupełnie nie wiem jak, ale spadłaś do wody z materaca i zaczęłaś się topić. A ja w przerażeniu zaczęłam krzyczeć - Malina! Malina! Na szczęście na brzegu od strony pola, stał mój brat Janusz i usłyszał moje wrzaski.
- Czekaj czekaj - przerywam - coś mi się kojarzy.
- Skoczył do wody na główkę,( i tu mimo luk w pamięci zaczyna wyłaniać mi się z głowy postać skaczącego Janusza; do tej pory nie umiałam do niczego przypisać tego zdarzenia) podpłynął do nas i wyciągnął Cię na brzeg.
Faktycznie. Wywołany słowami Lidki obraz, powrócił przed moje oczy.
Pamiętam !
Ja na rękach Janusza. Wynosi mnie na brzeg tuż przy kładce od strony domu. Stawia mnie na nogi. Odkasłuję wodę, którą zdążyłam się opić.
Ale tego jak prosiłam wszystkich obecnych, o czym opowiada ze śmiechem Lidka - Tylko błagam nie mówcie nic Cioci ani Babci, bo już nigdy nie puszczą mnie na rzekę - już nie pamiętam.
Choć wydaje mi się to nawet dzisiaj, zupełnie logiczne. Takie wydarzenie traktowałam raczej jako przewinę z mojej strony i nieposłuszeństwo ( możesz się bawić na rzece po tej płytkiej stronie - przestrzegała Babcia) niż powód do troski i współczucia ze strony dorosłych. Tak jak nie chciałam się przyznać kiedyś, że zabłądziłam w Kolance, tak i wtedy nie chciałam aby dorośli dowiedzieli się o mojej przygodzie.
Strona rzeki przed stawidłami spiętrzającymi wodę, ciemna, za sprawą swej głębi, przerażała mnie, budziła trwogę. Czy umiałam już pływać czy tylko bezradnie machać rękami ? Czy sparaliżował mnie strach czy rzeczywiście zawiodły umiejętności ? Czy bałam się tej części rzeki już  przed czy po tej historii ?
Dzisiaj przypomniałam sobie jedynie przerażenie i szamotanie w wodzie. Może dlatego zakopałam to zdarzenie głęboko w  niepamięci ?
Po latach patrzę na tą przygodę ze zdumieniem, jak właśnie na odnaleziony skarb w zagraconym pokoju, w którym zaczęłam sprzątać.
Przechowany w nie mojej pamięci, powrócił do mnie aby dołączyć do licznych obrazów dzieciństwa w Życinach.
Dziękuję  Ci Lidka :)